środa, 30 stycznia 2013

Yooca

U Was też dzisiaj takie roztopy? U nas nie dość, że śnieg topnieje i wszędzie woda to jeszcze na dodatek się rozpadało. Wczoraj jeszcze jeździliśmy na sankach a dziś mamy basen. Kuba oczywiście uradowany z tego powodu, bo lubi kałuże i najchętniej cały by się nich położył i potaplał. No niestety mamuśka nie pozwala
Trochę roztopiło, trochę przymroziło i mamy niezły kawał ślizgawki na podwórku. Z tego powodu za długo nie wysiedzieliśmy dziś na dworze, bo mały kilkanaście razy wywinął orła prosto w kałużę, nie słuchając tłumaczeń, żeby nie biegał.
Tymczasem ja, kolejny raz przejrzałam Kubusiową szafę i kolejny raz z oczami wielkimi ze zdziwienia odłożyłam kolejne reklamówy za małych ubrań.

Jako, że szafę na bieżąco chcąc nie chcąc, trzeba zapełniać to przedstawiamy Wam Yooca Outlet, który zajmuje się sprzedażą ubrań duńskich firm. Wszystko w bardzo przystępnych cenach.
Posiadają w sprzedaży:
  • odzież dla pań puszystych (Studio do rozmiaru 56)
  • odzież dziecięcą (Minymo 0-7 lat)
  • odzież dla dzieci i nastolatków (Claire.dk, D-xel)
Można wyhaczyć coś ciekawego i niebanalnego dla siebie i swojej pociechy.
Sklep dostępny na Allegro (pod nazwą sprzedającego dunskioutlet) z bardzo dobrymi opiniami i komentarzam Lub na stronie internetowej: Yooca
My mamy bodziaka Minymo i kamizelkę Claire. Tyle, że rozmiary 80/86, których aktualnie nie widzę już na aukcjach.

Z tego zestawu szczególnie spodobała mi się kamizelka. Bodziak jak bodziak ;) ale kamizelka jest bardzo wygodna i praktyczna. W chłodniejsze dni dogrzewa plecki mojego szkrabika, jest wygodna, przyjemna w dotyku i nie ogranicza w żaden sposób ruchów dziecka. Zakładanie przebiega szybko i bezproblemowo. Mały zdecydowanie woli ją od swojej poprzedniej kamizelki, z której zresztą też już wyrósł i wylądowała w reklamówie z resztą za małych ubrań. Zwróćcie uwagę na śmieszne guziczki w kształcie główek misiów, które zdobią naszą nową kamizelkę. Te guziczki służą do ozdoby, nie odpinają się, ale odpinanie w tym miejscu nie jest potrzebne, bo kamizelka i bez odpinania zakłada się łatwo.
Bodziak zwykły, prosty, ale doskonale komponuje się kolorystycznie z kamizelką i bardzo polubiłam to zestawienie :) Wygodnie, ciepło i wg mnie ładnie :)













Trochę Was dzisiaj zasypałam fotkami :)

poniedziałek, 28 stycznia 2013

O kosmetyku, który uratował mi twarz

Miała być przerwa, ale znalazłam chwilę czasu to napisze o kosmetyku, który wybawił mnie  z niemałej opresji kilka dni temu.
Zrobiłam sobie małe "kuku" na oczach. Nie będę się nawet chwalić co wymyśliłam i jaką krzywdę sobie zrobiłam, bo szkoda słów ;) Po prostu wstąpiła we mnie Zosia Samosia i zaczęłam za bardzo kombinować i przekombinowałam.  Efekt mojego doświadczenia był taki, że popuchły mi powieki i wyglądałam, jakbym płakała bez przerwy przez tydzień. Kładąc się wieczorem byłam pewna, że do rana opuchlizna zniknie. Jakież było moje zdziwienie, jak rano dalej wyglądałam jak nieszczęśliwa biedaczka.
Przypomniałam sobie wtedy, że gdzieś na mojej łazienkowej półeczce powinien jeszcze leżeć niedoceniany przeze  mnie dotychczas "Łagodzący roll-On pod oczy" z Iwostinu. Roll-on jak przystało na Roll-Ona aplikuje się za pomocą kuleczki która znajduje się na końcu buteleczki. "wyroll-onowałam"" sobie kilka okrążęń wokół oczu z nadzieją, że chociaż troszeczkę opuchlizna zniknie. No bo kurka rurka nie mogłabym tak wyjść na spacer, bo by chyba wszyscy mijający mnie, pytali co mi się stało, czy ktoś mi umarł, czy może mnie mąż bije.
I powiem Wam, że byłam ogromnie zaskoczona, gdy po pół godzinie zajrzałam do lusterka, a tam po opuchliźnie nie było prawie wcale śladu! Miałam tego dnia gości i nikt nie zauważył, że jeszcze niedawno byłam w opłakanym stanie. Polecam ogromnie osobom o wrażliwej skórze wokół oczu. Fajnie chłodzi i rzeczywiście łagodzi, do tego nawilża.
Roll-On polecany jest także na sińce pod oczami. Tutaj efektów nie zauważyłam u siebie, ale jakoś nie potrafię stosować go regularnie. Zawsze o nim zapominam. Być może przy regularnym stosowaniu działałby na sińce. Mikromasażyk który wykonujemy podczas aplikacji, korzystanie wpływa na jędrność naskórka i elastyczność skóry. jednak wiadomo, trzeba regularnie, bo stosowanie od wielkiego dzwonu (jak ja) nie pomoże :) Jednak teraz, gdy się do niego przekonałam, doceniłam, chyba postaram się o nim pamiętać, bo niestety w skutek noszenia okularów mam znaczne sińce pod oczami i wypadałoby się ich pozbyć. Jak zużyję opakowanie to dam znać jak się sprawdził w kwestii sińców.

Wygodne opakowanie, łatwa i szybka aplikacja, nic się niepowołanego nie wylewa, bardzo wydajny. Próbowałyście już tego kosmetyku?



Cena: ok 26 zł
Dostępny w aptekach.



piątek, 25 stycznia 2013

przerwa

Ogłaszam kilkudniową przerwę ;)
Nie zniknęłam, nie porwali mnie. Jestem żyję, mam się dobrze i działam.
Działam dla Was, bo chcę zorganizować naprawdę świetny konkursik z super nagrodami. Sponsorzy już się powoli zbierają, a ja wciąż szukam i szukam i piszę do miliona miejsc by konkurs był mega ekstra super ;) Czekajcie cierpliwie i zaglądajcie :*
I trzymajcie kciuki by wszystko się udało ;)

poniedziałek, 21 stycznia 2013

łyżeczki antyoparzeniowe

Na początku rozszerzania diety , kiedy próbowaliśmy pierwszych posiłków, z drżeniem rąk podawałam 5 miesięcznemu malcowi łyżeczkę z jedzeniem. Pełno obaw za każdą z nich, czy porcja nie za duża, nie za mała, nie za gorąca i czy będzie smakowało. Początki zawsze wiążą się z umorusaną buzią, całym śliniakiem w marchewce, bo dziecko nie umie jeszcze jeść i samo jest zdziwione co tu mu wciskają do buziola. Zawsze wcinał tylko pyszne mleczko z mamusinego cyca bądź butelki a teraz jakaś marchewkowa papka, która wcale nie musi dziecku smakować.
Ale każdy musi przebrnąć przez te początki. Pamiętam, że mimo tych wszystkich obaw byłam bardzo podekscytowana każdym nowym daniem, które mała buzia otrzymywała. Jako, że to była zima i nie miałam swoich warzyw, wybrałam gotowe słoiczki, wierząc w zapewnienia producentów, że to super świetne warzywa z najekologiczniejszych upraw w Polsce. Uznałam, że lepsze to od niewiadomego pochodzenia plastikowej marchewki wypryskanej i wysmarkanej nie wiadomo jakimi świństwami, która rosła nie wiadomo gdzie i czy w ogóle rosła ;)
Wiadomo, wszystko dla dobra dziecka. I tak do dziś siedzimy w  tych słoiczkach mimo, że malec stał się całkiem dużym chłopcem, ale przyzwyczajony do smaku słoiczkowych dań, na zupki mamusine się buntuje. Przykro niemiłosiernie, gdy człowiek się poci nad garami by zrobić pyszną zupeczkę ukochanemu synkowi, a  ten później na sam zapach robi odwrót i przez najbliższe 2 tygodnie z fochem nie chce jeść nic obiadkowego- nawet słoiczków. 
Robimy jednak postępy, drobnymi kroczkami, ale robimy :) Przyjdzie czas i będzie wcinał mój rosołek :)
Ale do czego zmierzam, bo się rozpisałam i odbiegłam lekko od tematu na który ma być.
Od jakiegoś czasu jesteśmy posiadaczami dwóch łyżeczek do karmienia z czujnikiem temperatury.  Jest to zestaw Mam Soft Spoon set od Mam Baby


Cały myk polega na tym, że gdy na łyżeczce znajdzie się zbyt ciepły pokarm to ona jaśnieje ostrzegawczo.
Wygląda to mniej więcej jak na fotce poniżej. Początkowo ta końcówka zmieniała barwę na białą, jednak zżółkła pod wpływem obiadów z zawartością marchewki i niczym tego już nie domyję.
Wchłonęliśmy nimi już milion pięćset obiadów więc miały prawo zżółknąć.

                        

 Łyżeczka ma bardzo wysoką czułość. Lekko jaśnieje już przy niskich temperaturach posiłku. Ja przy lekkim rozjaśnieniu jeszcze się nie przejmuję, bo posiłek jest dobry. Jednak dla pewności warto sprawdzić samemu.
Podoba mi się wyprofilowanie łyżeczki, jej lekkie wygięcie. Dzięki niemu posiłek podaje się wygodniej niż tradycyjną, prostą łyżeczką. Końcówka jest silikonowa,  bezpieczna nawet do pierwszych prób samodzielnego jedzenia przez malucha.


                       




Ja łyżeczki często używam podczas, gdy podgrzewam słoiczek w podgrzewaczu. Wkładam łyżeczkę do słoiczka i co jakiś czas sprawdzam czy już lekko rozjaśniała. Jeśli rozjaśniała  tzn, że posiłek mi się podgrzał :)
Pamietajmy, że jeśli zrobi się biała (lub żólta po milionie pięćset obiadków) to już obiadek jest zbyt gorący. Na początku trzeba tą łyżeczkę trochę poznać, żeby wiedzieć od jakiego stopnia rozjaśnienia już trzeba uważać.
Ogólnie uważam łyżeczki za gadżet bez którego da się obyć. Przyjemny bajerek, ale nie uznałabym tego jako niezbędnik każdego domu. Mimo to łyżeczki się u nas sprawdzają i jestem z nich zadowolona.

Poniżej samodzielne nieudaczne jedzenie jogurciku przez Kubusia :D




Łyżeczki do kupienia tu: (KLIK)

piątek, 18 stycznia 2013

z serii książek "interaktywnych"

...Jednak nie chodzi tu o książkę na baterię, która wygrywa przeróżne melodyjki, szczeka czy gdacze.
Pamiętacie "Naciśnij mnie"? Dziś o kolejnej książce, która przenosi nas w niesamowity świat wyobraźni.
 

"Turlututu A kuku, To Ja!" autorstwa Herve Tullet, wydawnictwo Babaryba.

Turlututu, to dziwaczny stworek  nieziemskiego pochodzenia. Turlututu zabiera nas w podróż swoim statkiem kosmicznym. Chyba każdy z nas jako dziecko marzył, by wsiąść w prawdziwy statek kosmiczny i udać się w podróż po wszechświecie.
Z Turlututu odwiedzamy  przeróżne, ciekawe miejsca - gorące pustynie, mroźne lodowce, a nawet księżyc.  Kosmita potrzebuje pomocy w różnych czynnościach, dlatego  my musimy np. wymieszać farbę, by mógł pomalować ścianę, zapalić światło w pokoju lub wypowiedzieć magiczne zaklęcie. Nie obędzie się bez śpiewów, a nawet małych psikusów.
Książka ta, to świetna zabawa zarówno dla czytającego jak i słuchającego. Całość utrzymana w zabawnym tonie. Wciąga! I duży i mały z niecierpliwością czeka co się wydarzy jak wykona zadanie zlecone przez kosmitę.

A zadań jest całkiem sporo. Pokaże Wam tylko kilka z nich, żeby nie odbierać Wam satysfakcji z zabawy z książką.








Jak sami widzicie książkę wyróżniają ilustracje jakby ręcznie malowane i odręczne napisy. Wesołe, kolorowe obrazki przyciągają wzrok dziecka, a zadania do wykonywania, sprawiają, że książka się szybko nie znudzi i będzie do niej wielokrotnie zaglądało.
To świetna pozycja, która przekona nawet najmniej chętnych młodych czytelników.
Kuba musi jeszcze troszkę podrosnąć by w pełni rozumieć fabułę książki, ale starsze dzieciaczki będą miały niesamowita radochę :)

Książkę można kupić tu: (KLIK)

wtorek, 15 stycznia 2013

Wyniki konkursu Choinkowego!

Uwaga! Uwaga! Zwycięzcy zostali wybrani.
Otrzymaliśmy 61 zgłoszeń. Ogromnie ciężko było wybrać 5 choinek wśród tylu pięknych zdjęć.
Wybierać pomagał mi mój mężulo - Jacek. Co prawda mięliśmy zupełnie inne poglądy na choinki i jego pomoc zamieszała mi tylko w głowie, ale po ciężkich bojach ustaliliśmy kompromis:)
Wszystkim uczestnikom bardzo dziękujemy za udział.
Przypominamy, że nagrodą w konkursie były kuracje kwasowe do stóp Magic Foot Peel, ufundowane przez hurtownię Monimar. Bardzo dziękujemy sponsorowi za chęć organizacji konkursu :)

Oto 5 zwycięzców wraz ze swoimi choinkami (kolejność podana losowo):

1. Renata Saładonis


2. Anna Pietrusiewicz



3. Emilia Woźniewska



4. Maria Sporysz





5. Sylwia Grabarczyk

Serdecznie gratulujemy zwyciężczyniom :)
Prosimy, aby każda z Pań przesłała mi swoje dane adresowe na maila: szczesciemamy@gmail.com
Ja zbiorę te wszystkie adresy i przekażę sponsorowi.

poniedziałek, 14 stycznia 2013

jak szybko wykończyć matkę


Dziecko moje najcudowniejsze na świecie chyba uznało, że matka jest za gruba i postanowiło jej skuteczne odchudzanie zapewnić.
W sumie matka sama sobie winna, bo pokazała dziecku jak fajnie można driftować na naszej Formule 1 , którą dostaliśmy..tzn Kuba dostał, od swojej ukochanej ciotki Patrycji.


Tak dziś , dzień cały, począwszy od rana muszę go pchać...pchać z prędkością 150 km/h ;) po pokoju, zapewniając przy tym ekstremalne doznania w postaci ostrych driftów na zakrętach i innych przypadkowych zderzeń z rowerkiem czy szafą. To nic, że matka kondychę ma jak stary emeryt (nie obrażając emerytów, rzecz jasna), to nic, że ziaja jak pies, który nie pił nic od kilku dni podczas największej suszy, to nic, że jest cała mokra jakby wpadła pod prysznic. Wszystko to nic...trzeba jeździć. Nie ma odpoczynku! Nie ma! Matka padła. Legła na podłodze, ledwo przytomna, ale mina zasmuconego dziecka, które dalej siedzi na Formule i patrzy błagalnym wzrokiem ją oprzytomniła. Matka krzyczy w duchu: "Dziecko, daj spokój chociaż na 5 minut...dobra minutę chociaż!" Ale nie ma zmiłuj. Plus tego wszystkiego taki, że chyba faktycznie spaliłam wszystko co dzisiejszego dnia zjadłam i dziecko rozbawione i "uchachane" po same uszy. Minus jest taki, że wszystko wskazuje na to, że i jutro i pojutrze i za miesiąc też szykuje mi się taka ostra jazda. Nie wiem czy mój ogranizm wytrzyma taki hardcore :D
Tak czy inaczej dziękujemy ciociu Patrycjo za trafiony prezent, bo Kuba jak widać pokochał go miłością największą. W odstawkę poszła nawet latarka i splątany kablami zestaw składający się z  myszki komputerowej, słuchawek i suszarki do włosów, które też stanowiły hit. Teraz liczy się tylko Bolid.








Zdjęcie rozmazane gdyż robione w trakcie jazdy ;) Nie łatwa to sztuka jedna ręka pchać, a druga ręką fotografować


Achhh uwielbia to moje dziecko rozrabiać :)
Iskra nie usiedzi w miejscu kilku minut, bo zaraz musi coś wymyślać. No chyba, że już jest bardzo zmęczony.  Im jest większy, to na szczęście coraz bardziej docenia odpoczynek. Kiedyś sen był dla niego niemalże karą, teraz coraz częściej położy się sam na poduszeczce lub przyjdzie przytulony do poduszeczki i pokaże że czas na "lulu". Zasypia w łóżeczku sam, co jest dla nas ogromnym sukcesem, bo jeszcze kilka miesięcy temu, wydawało się to nie realne.
Tak! Mogę powiedzieć, że moje dziecko polubiło spać, choć też nie zawsze jest różowo i nie zawsze jest tak łatwo. Ale nikt nie mówił, że tak będzie :)


Żeby jeszcze z jedzeniem nie było "pod górkę". Kocha słoiczki i mleko. Gerberki, zwłaszcza pomidorowa są mniam mniam, ale żeby dzieciorro chciało zjeść to, co mama sama ugotuje? Nie ma mowy. Jakiś sosik, kawałeczek mięska to owszem, bardzo chętnie, ale wszelkiego rodzaju zupy są beee, fuj, ohyda. Wystarczy, że powącha to już wie, że to nie jest jego słoiczkowa zupka i koniec kropka. Ale spokojnie i tego się w końcu nauczymy :)
Najbardziej dałby się pokroić za butlę mleka. Kocha je tak bardzo, że nawet w  nocy nie chce się z nim rozstawać. Pozbawienie go tej przyjemności nie będzie łatwe, ale po nauce zasypiania w łóżeczku uznałam, że nie ma rzeczy niemożliwych. Przyjdzie czas.

Mogę więc powiedzieć, że kocha spać, jeść i rozrabiać!
Na załączonych obrazkach Kubulas w ostatniej już bluzeczce  z Bodziakowa, którą posiadamy w swym dorobku.












Kilka faktów o bluzeczce "skradzionych ze strony Bodziakowo.pl:

"Co wiadomo o tej bluzeczce?





  • PRODUKT POLSKI, bluzeczka jest szyta specjalnie na zamówienie dla Bodziakowa.
  • wykonana jest ze 100% najwyższej jakości bawełny, posiada atesty i jest bezpieczna dla dziecka.
  • bawełna pochodzi z najlepszych polskich zakładów - Teofilowa
  • gruba dzianina powoduje że maluszek się w niej nie poci i cały czas jest mu wygodnie
  • nadruk jest robiony na Twoje indywidualne zamówienie!
  • Napis i nadruk wykonywany jest z materiału FLOCK (w dotyku przypomina delikatny meszek) lub flex (gładki i lśniący)"

    Jeśli lubicie spersonalizowane ubranka dla swoich szkrabów to polecam.  Możecie sobie wybrać kolor każdej bluzki, kolor nadruku, długość rękawa oraz dodatkowe informacje typu imię dziecka.
    Firma wykonuje bluzeczkę w około 3 dni umilając oczekiwanie przyjemnymi mailami o "ofcy pakowaczce" :) Dzięki nim wiemy co się aktualnie dzieje z naszym zamówieniem. Po zamówieniu do paczki również otrzymujemy krótki liścik z podziękowaniami za zamówienie utrzymany w zabawnym stylu.
    Bluzeczka do kupienia tu: (KLIK)





  • Ja tymczasem idę udać się na spoczynek po wybitnie wyczerpującym dniu :D

    sobota, 12 stycznia 2013

    chusteczki antybakteryjne do rąk i powierzchni



    Dzisiaj o produkcie wielozadaniowym. O nawilżonych, antybakteryjnych chusteczkach , które można stosować do odświeżenia dłoni bądź dezynfekcji powierzchni. Do higieny rąk, mam produktów już sporo więc te chusteczki postanowiłam używać do powierzchni.








    Chusteczki  eliminują 99,9% bakterii
    Opakowanie zawiera 40 sztuk  cieniutkich chusteczek jednorazowego użytku o rozmiarze 18x13 cm. Opakowanie zabezpieczone jest folią aluminiową zapobiegającą wysychaniu chusteczek, którą przed pierwszym użyciem należy zdjąć, a następnie jedną chusteczkę wyjąc i przełożyć przez otwór


    Chusteczki u mnie głównie znajdują swoje zastosowanie, gdy wybieram się z dzidziorkiem na zakupy do marketu. Dzieciorek umęczony zębami wszystko by gryzł, w tym także rączkę od wózka sklepowego. Gdy sobie pomyślę, ile brudnych dłoni trzymało tą rączkę, którą on potem z radością liże i gryzie, to mi się słabo robi. Gdyby podejrzeć mikroskopem to pewnie niezła kolonia małych "robaczków" ma tam swoje miejsce zamieszkania.  W TV straszą grypą więc wolę taką rączkę przetrzeć chusteczką i mieć spokojniejsze sumienie, że dzieciorro w głupi sposób się czegoś nie nabawi. Strzeżonego...wiadomo.
    Jak małego kiedyś uda mi się odpieluchować to będę mu przecierać też nocniczek tymi chusteczkami.
    Mogą znaleźć także swoje zastosowanie w przetarciu blatu w kuchni czy  półek lodówki. Przydadzą się wszędzie tam gdzie bakterie mogą mieć swoje siedlisko. A że w kuchni podobno jest większe nagromadzenie bakterii niż w łazience to szczególnie przyjrzałabym się temu miejscu. Dobra wystarczy, bo już zaczynam gadać jak Perfekcyjna pani Rozenek.

    Tak jak wspomniałam na początku chusteczki można stosować również do dłoni więc jeśli komuś nie odpowiada forma produktów w żelu czy w piance, o których pisałam wcześniej to może akurat chusteczki przypadną do gustu.


    Chusteczki pachną lekko alkoholowo z dodatkową nuta zapachową, której nie mogłam określić. Tym razem dałam do obwąchania mężowi, bo sama chyba mam coś z nosem nie tak ;) On jest zapachowym specem, czuje nawet to czego inni nie wyczuwają więc mu wierzę :D
    I specjalista orzekł: "Pachnie jak kotek, ale przyjemnie" Nie nie, nie chodzi tu o kota domowego tylko o taki stary balsam rozgrzewający "kotek", "maść smocza" lub "świątynia niebios", nie wiem pod jakimi nazwami jeszcze to występowało. Kojarzycie? Kotek ma bardzo, bardzo intensywny zapach, aż denerwujący.  Chusteczki na szczęście pachną 100 razy delikatniej od niego, dlatego nie jestem pewna czy to dobre porównanie, ale spec tak powiedział więc musi być ;) W składzie jako aromat podany jest limonen czyli zapach cytrusowy.  Jak o tym przeczytałam to faktycznie zaczęłam wyczuwać cytrynę ;)

    U dzieci można chusteczki stosować po 3 roku życia.
    Nie zawierają parabenów , triklosanu i soli aluminium.
    Cena: 19 zł

    czwartek, 10 stycznia 2013

    wyróżnienie Versatile Blogger Award

    Od Mamiczki : http://czymzajacmalucha.blogspot.com
    oraz
    Mamaronii: http://mamaronia.blogspot.com
    otrzymałam dziś wyróżnienie.
    Dzięki dziewczyny :)

    Szczegółowe zasady zabawy/wyróżnienia są następujące: każdy nominowany blogger powinien:


    • podziękować nominującemu blogerowi u niego na blogu,
    • pokazać nagrodę Versatile Blogger Award u siebie na blogu,
    • ujawnić 7 faktów dotyczących samego siebie,
    • nominować 15 blogów, które jego zdaniem na to zasługują,
    • poinformować o tym fakcie autorów nominowanych blogów.


    A teraz siedem prawd nie objawionych:

    1. Choleryczka. Choć nie wyglądam na taką to często wybucham niepotrzebnymi atakami złości, o których najlepiej i najczęściej przekonuje się mój Mężulo :*
    2. Czasem ironiczna i wredna...ale tylko czasem ;)
    3. Zbyt naiwna i łatwowierna.
    4. Aktualnie na detoksie od słodyczy. Dla mnie to poważne wyzwanie więc trzymać kciuki ;)
    5. Nie lubię zarządzać finansami więc staram się tego nie robić.
    6. ostrożnie używam słowa "przyjaźń"
    7. uzależniłam się od blogosfery


    Do dalszej zabawy zapraszam:

    1.http://mamakobieta.blogspot.com/
    2. http://sluchajmamy.blogspot.com/
    3.http://testykosmetyczne.blogspot.com/
    4.http://testujeiopisuje.blogspot.com/
    5.http://mixoflifetestuje.blogspot.com/
    6.http://gosika90.blogspot.com/
    7. http://wszystkodlamamidzieci.blogspot.com/
    8.http://happypowermama.blogspot.com/
    9.http://kosmetyczne-hity-i-kity.blogspot.com/
    10.http://pokrewneswiaty.blogspot.com/
    11.http://oczekujac.blogspot.com/
    12.http://niecierpek.blogspot.com/
    13.http://r-roksi.blogspot.com/
    14.http://miraga80.blogspot.com/
    15.http://mamainatalkatestuja.blogspot.com/

    wtorek, 8 stycznia 2013

    Konkursowy przypominacz

    Wiem wiem... już pewnie macie dawno choinki rozebrane, opadły z igieł, straciły swój pierwotny urok. Poza tym już Święta dawno za nami, obżarstwo minęło, a pozostały tylko próby zgubienia dodatkowych kilogramów nabytych w te kilka dni :)
    Jednak u nas konkurs Świąteczny jeszcze trwa. Mam nadzieję, że osoby, które się jeszcze nie zgłosiły mają uwiecznione swoje choineczki i szybko nadrobią zaległości. Macie czas do 14 stycznia 2013 roku do godziny 23:59. Wybierzemy  i nagrodzimy 5 najpiękniejszych choinek.
    Jest o co walczyć.
    Nagrodą jest kosmetyk, który prywatnie uznaliśmy za nasz HIT roku 2012. Kuracja złuszczająca do stóp. Dzięki niej szybko, sprawnie i bez trudu pozbędziecie się zrogowaciałego naskórka. Maska zrobi wszystko za Was. Wy tylko nakładacie, potem zmywacie i czekacie 7 dni na efekty. A efekty są rewelacyjne!
    Więcej o masce przeczytacie tu: Recenzja Magic Foot Peel
    A szczegóły konkursu tu: Konkurs - Pokaż nam swoją choinkę

    A więc do dzieła!





    poniedziałek, 7 stycznia 2013

    Może jednak policjantem?



    Był już kowboj, był już piłkarz, to przyszła pora na policjanta ;)
    Z reguły większość malusińskich mężczyzn marzy by być albo policjantami albo strażakami albo piłkarzami. To takie chyba najczęściej spotykane marzenia chłopców. Tato Kuby, jak już wiecie, należał do tej ostatniej grupy biegającej przez pół życia za piłką. Ja natomiast, tego jeszcze nie wiecie, błądziłam gdzieś między projektantką wnętrz a Panią doktór.Ani do jednego ani do drugiego się nie nadawałam więc Ostatecznie mój zawód nie wiąże się ani z jednym ani drugim. No może jedynie biały fartuch by mógł nawiązywać do tego drugiego. Projektować w pewnym sensie tez projektuję, ale na pewno nie wnętrza ;)
    A kim będzie mój Kubulas to się okaże za jakieś 20 lat. Kimkolwiek by nie był, to mam nadzieję, że będzie przede wszystkim szczęśliwym, spełniającym się zawodowo i prywatnie człowiekiem.
    Gdyby jednak zechciał być Panem Policjantem to mamy już tego mały przedsmak.







    Krawacicho jest, odznaka z Orzełkiem  jest. Stróż Prawa jak się patrzy :) ....gorzej jak się nie patrzy ;).
    Bluzeczkę można zakupić w Bodziakowie
    A konkretnie tu: (KLIK)

    Bluzeczkę praliśmy 100 milionów razy i nie mechaci się, nadruk się nie niszczy. Jedynie się odrobinę wyciąga, ale nieznacznie.

    niedziela, 6 stycznia 2013

    śnieżne driftowanie

    No w końcu! W końcu mogliśmy odpalić nasze sanki. A już się martwiłam, że w tym roku już śniegu nie będzie i sanki przeleżą do kolejnej zimy ;)
    Dziś sypnęło śniegiem dość solidnie, napadała całkiem gruba warstwa. Padało cały dzień, my jednak nie ustraszeni i rozochoceni nowymi sankami, mimo wkurzających płatków spadających na mały nosek poszliśmy driftować. Białe szaleństwo ogarnęło moich chłopaków, a ja biegałam za nimi z aparatem;) Przeoraliśmy całe podwórko. Zabawy było co nie miara. Małe zadowolone, mimo zmarzniętego nosa nie chciało wracać do domu.
    Tata zadowolony, synek jeszcze bardziej, a i kilka kalorii się spaliło.  To było nasze pierwsze sankowanie z Kubulasem. Mam nadzieję, że pokrywa śnieżna zostanie jeszcze chociaż kilka dni i pogoda da nam się pocieszyć sprzętem. Tym bardziej, że Mały teraz za każdym razem jak tylko wyjdzie na korytarz, na którym tymczasowo zimują sanki to próbuje je wyciągnąć na dwór . Polubił zdecydowanie.


    Tak Kubulas rozwalił się w sankach jak król na swoim tronie. Gdyby umiał mówić pewnie krzyczałby: "Tata! Tata! Szybciej". Przynajmniej to właśnie mówiła jego mina.




     I z reniferem ;)