poniedziałek, 2 lutego 2015

Gdy smok się wprowadza....

Fani różnych stworków, potworków, smoków będą zachwyceni!
Już przy okazji postu mroczne klimaty pisałam Wam , że Kuba uwielbia smoki.
Pisałam też, że nawet twierdzi, że kiedyś był smokiem. Nic się nie zmieniło w tej kwestii.
Jedynie ewoluowało, bo oprócz smoka twierdzi też, że jest robotem. Mania robotowa nie mija mu od dawna. Twierdzi, że nazywa się Kuba Robotowy.
Od czasu do czasu się psuje i wtedy musimy go naprawić udając, że rozkręcamy go śrubokrętem. Przy okazji musimy dolać paliwa. Jak już wszystko jest naprawione, dobrze skręcone wszystkie śrubki, a braki paliwa uzupełnione, to dziecko rusza  do dalszej zabawy.
Ale wracając do smoków. W smoka najlepsza zabawa jest z tatą. Wtedy młodocian kładzie się ojcu na plecach. Tata zamienia się w  dużego smoka, a Kuba w małego  i razem "latają" po pokoju i  zieją ogniem. Śmiechu przy tym co nie miara.
Nic dziwnego więc, że spodobała się Kubie także książka o smoku. To zdecydowanie jego klimaty.
"Gdy smok się wprowadza" autorstwa Jodi Moore od Wydawnictwa CzyTam
Książka stworzona na bardzo podobny styl do "Potrzebuję mojego potwora" .
Obydwie książki są zilustrowane przez Howarda McWilliama, który w obydwu przypadkach zadbał o każdy szczegół.
Trzeba przyznać, że te ilustracje zachwycają! I mnie i Kubę!
Krótka historia opowiada o chłopcu, którego wytworem wyobraźni był całkiem sympatyczny smok. Smok zamieszkiwał zamek z piasku, zbudowany przez chłopca na plaży.
Oczywiście smok był świetnym kumplem małego bohatera bajki.  Spędzali razem mnóstwo czasu, razem się bawili....i psocili. Zjedzone kanapki siostry czy ciastka czekoladowe to oczywiście zasługa smoka :) Tylko niestety nikt chłopcu nie wierzył, że smok istnieje naprawdę....
Jeśli twoje dziecko fascynuje się  taką tematyką to zdecydowanie musicie dowiedzieć się jak się skończyła ta historia. 
Książkę można zakupić tu: Gdy smok się wprowadza










czwartek, 22 stycznia 2015

Bo bez Pupy ani rusz!

Pupa...taka zwykła pupa, a tyle jej zawdzięczamy.  Zwierzęta i ludzie bez niej nie mogliby się rozmnażać, nie mogliby zdrowo funkcjonować. 
Często niedoceniana, a jak ważna w naszym życiu część ciała. Rzadko się o niej mówi, można by powiedzieć, że jest tematem Tabu.
A jednak są książki, które podjęły się tej tematyki i obnażają Pupy wszelkiego rodzaju! I na dodatek są przeznaczone dla dzieci!
"Pupy, Ogonki i kuperki", której autorem jest Mikołaj Golachowski  to książka, która w zabawny, przystępny dla dziecka sposób opisuje znaczenie Pupy wśród przeróżnych zwierząt. Wśród wielu gatunków spełnia ona bardzo zróżnicowaną rolę. Przyznam, że sama z tej książki dowiedziałam się wielu ciekawych informacji.  Nie miałam pojęcia, że np jętka oddycha pupą, śledzie poprzez pupę komunikują się między sobą, a żuk bombardier strzela pupą we wrogów, aby się przed nimi obronić! Jak widać pupa ma więcej możliwości niż mogłoby się wydawać. Jednak nie wszystkie zwierzęta mają Pupę! Ale jak to? Dlaczego? Książka wyjaśnia i to.
Gdy czytam Kubie tę książkę, to ten na przemian się dziwi i  śmieje.
Przyznam jednak, że nie od początku ta książka przypadła mu do gustu. Początkowo nie zwracał na nią uwagi. Musiał do niej dorosnąć. Przyszedł niespodziewanie moment,gdy zaczął z chęcią ją zdejmować z półki i chichrać się wniebogłosy z poszczególnych opowieści.
Zabawne obrazki rozbudzają jego ciekawość i skłaniają  do zadawania wielu pytań, na które znajdziemy odpowiedź czytając treść.
Myślę, że to ciekawa propozycja dla dzieciaków zainteresowanych, przyrodą i życiem zwierząt.
Pupy, Ogonki i kuperki zakupicie tu: Pupy



czwartek, 15 stycznia 2015

Nowy cel

Powoli się uzależniam...pochłania mnie to bez reszty.
Podjęłam wyzwanie i mam zamiar je wykonać! Czy dam radę? Muszę! Nie dla męża, nie dla dzieci.
Dla siebie! Muszę coś w końcu zrobić dla siebie!
Zadbam o swoje ciało, o swoje zdrowie, o swoją kondycję fizyczną! Jak teraz nie zacznę, to mogę już nigdy nie znaleźć motywacji. To jest idealny czas!
Dlatego ćwiczę! Na ile mogę, na ile pozwala mi czas i dzieciaki.
Nie chodzi mi o figurę supermodelki. Nigdy nie byłam fanką wystających kości. Chcę po prostu dobrze czuć się w swoim ciele. To jest mój cel!
Pomyślałam, że świetnym dodatkiem do ćwiczeń i diety, byłby basen. W końcu to samo zdrowie.
Przyznam, że nie pamiętam kiedy ostatnio byłam na basenie...(bo tego stojącego latem na podwórku nie wliczam). Aż wstyd, bo pływać uwielbiam. Nie żebym była jakąś wybitną pływaczką, ale na wodzie się unoszę, a nawet przemieszczam ;)
No to postanowione!
Tylko...co ja na siebie włożę? ;) Typowe u kobiet....wiem. Taka jednak prawda, że nie mam co na siebie włożyć. Od lata schudłam 8kg i co nieco uległo zmianie.  Obawiam się, a nawet jestem pewna, że stary kostium może być za duży.
W http://sunbarrel.pl/ spodobało mi się kilka propozycji, ale oczywiście jak zwykle nie mogę sie zdecydować na konkretny model. Pomożecie?                                                













Mój mąż mnie bardzo wspiera w moim dążeniu do celu. On jest moją motywacją, bo sam też  podjął się tego wyzwania i schudł 30 kg!  Znacznie lepiej się czuje i wygląda.Ciśnienie juz nie takie wysokie i fizycznie sprawniejszy o stokroć.
Kiedyś Wam pokażę przemianę mojego małżonka, bo naprawę jest się czym/kim chwalić.
Dał chłopak radę! Przyznam, się bez bicia, że nie wierzyłam w niego, Nie wierzyłam w to, że mu się rzeczywiście .uda,  Jednak trzymałam bardzo mocno kciuki i wspierałam jak umiałam.
 Już osiągnął sukces, a to jeszcze nie koniec!  Jednak o tym kiedy indziej.

A Wy chodzicie na basen, ćwiczycie? Bierzecie ze sobą dzieciaki czy wolicie same popływać-  tak na poważnie?
Czy może wolicie jeszcze  jakaś inną aktywność albo po prostu zasiadacie przed tv i wcinacie chipsy?
No i koniecznie powiedzcie, który kostium Wam się najbardziej podoba?





poniedziałek, 12 stycznia 2015

ja też noszę dres!

Ostatnio na naszym FP pytałam Was czy lubicie pajace. Bardzo byłam ciekawa Waszej opinii, bo ja za nimi zawsze średnio przepadałam. Uznawałam je za średnio wygodne w kwestii przebierania czy przewijania. Raczej unikałam.
Wasza opinia na temat pajaców była bardzo zróżnicowana.
Szperając po necie odnalazłam takiego pajaca, że od razu zapomniałam, że ich nie lubię!
Ciepła, dość gruba dresóweczka, super wykonanie i kaptur, który skradł moje serce! Nie wiem jak Wy, ale ja nie miałam jeszcze pajaca z kapturem i bardzo mi ta opcja przypadła do gustu. . No i ta kieszonka! <3
Dodatkowo oryginalności dodają doszyte zdobienia naśladujące strzępiący się materiał.
Na szczęście  jest zapinany na ekspres, a nie na cały stos guzików czy nap. Nic się nie rozpina, bo dzieciak akurat nogę ułożył nie tak lub wcisnął między jednym guzikiem a drugim. Ubieranie idzie szybko, sprawnie i bez nerwów. Domin niestety nienawidzi się ubierać, przebierać dlatego to jest bardzo wygodna dla mnie opcja. Gorzej z przewijaniem, bo jednak trzeba rozpiąć całą górę aby dostać do pieluchy. Coś za coś.
To nie jest pajac do spania, to jest pajac na salony! Uwielbiam patrzeć jak zgrabnie wygląda w nim mój mały ananas.
Zdecydowany plus  też  za to, że maluch w nim z pewnością nie zmarznie, ale też się nie przegrzeje.
Grubość idealna. Na zimowy spacer ewentualnie można dorzucić jakąś cienką bluzeczkę pod spód (no i kurtkę oczywiście ;) ), a w domu zakładać na gołą skórkę. Bardzo wygodny dla dzieciaka.
Dominik to dziecko aktywne, a  nawet bardzo aktywne jak na swój wiek. Na przemian chodzi i raczkuje, a  pajac nie ogranicza jego ruchów i pozwala na swobodne harce.












Ten przecudny pajac mamy od Cool Mama. Znajdziecie go konkretnie tu: pajac z kapturem
Rozmiarówka aż do 116!

Cool Mama specjalizuje się w odzieży dla kobiet karmiących. Ja nie karmię piersią już od dawna, ale chciałabym Wam pokazać kilka propozycji, bo pamiętam, że często miałam problem z dobraniem wygodnych ubrań, w których z łatwością i dyskretnie nakarmiłabym maleństwo. Takich, w których wygląda się atrakcyjnie i które nie krzyczą całą sobą "Uwaga jestem karmiącą matką!". Odzież ta  świetnie sprawdza się też  dla Mam w ciąży i warto w nią zainwestować już na tym etapie by pocieszyć się nią długi czas.
Pani Kasia, która zajmuje się biznesem sama jest Mamą, zna potrzeby matek karmiących od podszewki. Stawia na wygodę, funkcjonalność i estetykę. Warto się przekonać!








Serdecznie zapraszam na http://www.coolmama.pl/












wtorek, 6 stycznia 2015

a po jedzeniu....



Ojej jak nas dawno nie było. Najpierw przygotowania świąteczne, potem Święta, Nowy Rok itd. 
Świąteczna gorączka pochłonęła nas bez reszty. Spędziliśmy bardzo aktywnie okres świąteczno-noworoczny. Goście pchali się drzwiami i oknami i był to naprawdę wyjątkowy czas, spędzony w wyjątkowym dla nas gronie. Takie święta życzyłabym sobie co roku. Jedyny mankament to wieczne obżarstwo, niekończące się jedzenie, zapasy słodyczy regularnie podjadane i kilka kg na plusie:/ 
No ale takie uroki :) Teraz czas spiąć tyłek i wziąć się za siebie. Ostro biorę się za ćwiczenia i powracam do zdrowszych nawyków żywieniowych. Motywacja na szczęście jest więc i chęci do działania się znajdą :)
Wszyscy się obżarli oprócz dziecia starszego, który oczywiście jak zwykle ma swoje indywidualne menu i nie chce jeść po ludzku, jak reszta. Oj ciężko nakarmić tego jegomościa...oj ciężko. 
Pod tym względem dzieci moje są jak ogień i woda, bo syn młodszy wręcz przeciwnie. On jest tam gdzie jest jedzenie. jak mucha wyczuwa je na odległość kilku kilometrów. On nigdy nie jest najedzony na tyle, by nie mieć chęci jeszcze czegoś skubnąć. 
Na placach zabaw zawsze trzyma się najbliżej tych Mam, które akurat mają przy sobie jakieś jedzenie lub picie. Czasem nawet udaje mu się coś "wyżebrać" bo przyznać trzeba że urok osobisty to on ma. Czasem aż wstyd, że ktoś pomyśli, że dziecko głodzimy :) Ale ten typ tak ma :) Cieszy mnie to ogromnie, że ma apetyt, że spróbuje każdej potrawy. nie wybrzydza, wszystko mu smakuje. W przeciwieństwie do Kubusia, który wystarczy, że spojrzy na kanapkę lub cokolwiek innego i już wie, że nie lubi mimo, że nawet nie spróbował. No cóż. Mam nadzieję, że wyrośnie, choć wiem, że muszę dokładać wszelkich starań by jednak się przekonał, że jedzenie nie gryzie. 
Dominik ma w tej chwili 10 miesięcy. Zjada zarówno papki warzywne jak i posiłki podawane metodą BLW. W formie papki zjada większe porcje, dlatego nie rezygnuję z tego sposobu. Zależy mi by każdego dnia miał dostarczoną porcję warzyw. 
Jak przystało na takiego malucha, zawsze się cały pobrudzi przy jedzeniu, niezależnie czy to papka czy posiłek podany bez użycia blendera. Śliniaki są absolutnie niezbędne. Problem w tym, że młodzieniec średnio za nimi przepada. Nie lubi jak mu się cokolwiek zawiązuje na szyi. 
Szperając po necie znalazłam bardzo fajne śliniaki od Lollifox, Przekładane przez rączki i zawiązywane na pleckach maluszka. Bardzo wygodny, stabilny śliniaczek. Duży! U nas zakrywa całą bluzeczkę,  a nawet osłania jeszcze lekko spodnie. Uszyty podwójnie, dzięki czemu nie przesiąka.
Szczerze powiem, że go uwielbiam, bo dziecko samo go nie ściągnie. Śliniak się nie przesuwa i nie "majta" na wszystkie strony a stabilnie trzyma na brzuszku. Bardzo wygodny dla dziecka.  Do tego pięknie wygląda i że się tak wyrażę...nie ma wstydu ;) Precyzyjnie obszyty dookoła. 
Z takim śliniakiem można jeść bezpiecznie :)




Po jedzeniu oczywiście czas na zabawę. Trzeba troszkę pobiegać, spalić kalorie. 
Dzieciaki kochają metkowce - to wiemy wszystkie. Pełno na rynku metkowców w formie kawałka materiału. w różnych kształtach, kolorach itp.  No fajne fajne, ale ja chciałam czegoś, co będzie stanowiło zabawkę, która połączy miłość do metek z aktywną zabawą. I właśnie w Lollifox można zakupić kostkę sensoryczną.  Po otwarciu paczki byłam zaskoczona, że ona jest taka duża. Szczerze mówiąc myślałam, że będzie niewielka, że będzie mieściła się w dłoniach. Nie kryłam swojego pozytywnego zaskoczenia przy otwieraniu paczki :) 
Kostka wykonana jest z kilku  różniących się struktur materiałów. Na każdej ścianie mamy tez inny wzór. I co najważniejsze - peeeełno metek, które można podgryzać, pociągać czy szarpać. Kostka bardzo miękka, w pełni bezpieczna. Można ja traktować jako "piłkę" do podrzucania i niczego w domu nie stłuczemy. Kostkę polubił zarówno Domino jak i Kubulino. Chętnie się nią wspólnie bawią, tarmoszą, podrzucają, przytulają, a nawet traktują jako poduszkę. 


















Teraz możecie wykorzystać rabat na zakupy w Lollifox.
Na hasło "szczesciemamy" otrzymacie zniżkę 15% na cały asortyment sklepu. Rabat ważny do 11 stycznia 2015 r!

Śliniaczek :  marynarski śliniak
Kostka :kostka sensoryczna


sobota, 13 grudnia 2014

Faceci....

Faceci...gatunek dziwny. Gatunek ze ślepotą wybiórczą. Widzą tylko to co chcą widzieć. Widzą bardzo dobrze co jest w domu nie zrobione....wróć!....widzą bardzo dobrze czego nie zrobiłyśmy MY (bo już np to, że łóżeczko dziecka od 3 miesięcy czeka na naprawienie, zakryła ślepota wybiórcza)!
Wpadają do domu z pracy i rzucają hasło: "Ale tu burdel. Co ty robiłaś cały dzień?".
Nic kochanie, NIC nie robiłam.
2 prania nastawiły się same, poprzednie pranie samo zdjęło się z suszarki i powkładało do szafek, naczynia same się pozmywały, obiad sam się ugotował, kurze same się pościerały, dzieci same się pobawiły, same sobie poczytały etc.
Nie widzą tego, że podłoga wymyta na błysk...była 10 minut temu...zanim dziecko starsze wylało sok, a dziecko drugie rozciapciało papkę warzywną. Nie widzą tego, że odkurzane było tego dnia 2 razy...po czym dziecko zjadło bułkę.  Racja, tego to akurat nie mają prawa widzieć, bo ja sama widzę czystą podłogę mniej więcej przez 10...góra 15 minut po umyciu czy odkurzeniu.  No chyba, że dzieciaki na emigracji u dziadków to jest szansa, że trochę dłużej.
Zauważą za to  małą pajęczynkę na żyrandolu czy porozrzucane po podłodze zabawki i znów rzucą mimochodem "Ale tu syf".
Już pomijam fakt, że zaraz po dzieciach największymi bałaganiarzami zwykle są właśnie faceci i wypadałoby chodzić za nimi i sprzątać.
Bo to wysiłek zbyt wielki włożyć swoje ubranie do szafy....łatwiej rzucić na podłogę, bo "jutro zakładam".
Bo to wysiłek zbyt wielki włożyć swój talerzyk do zmywarki...łatwiej ułożyć stertę i zaczekać aż SAMO się zrobi.....itd itd


Mężu....
Jak już to przeczytasz to wiedz, że doceniam, że mimo wszystko bardzo nam pomagasz. BO POMAGASZ! Doceniam, że ugotujesz, że dzieciaki zabawisz i Dziękuję Ci za to wszystko bardzo, bo mam świadomość, że nie każda Matka ma w mężu taką pomoc jak My w Tobie. Ale nie sugeruj, że nie zrobiłam"NIC", bo pojęcia o tym nie masz mój Drogi.
Kiedyś Ci pokażę jak wygląda Dom, w którym Matka nie robiła NIC cały dzień.



środa, 10 grudnia 2014

Torba idealna!

Wraz z pojawieniem się dzieciaków okazało się, że przygotowanie się na wyjazd, do choćby zwykłego sklepu nie kończy się na spakowaniu szczotki do włosów do torebki. Nagle okazało się, że na byle jakie wyjście do znajomej przydałaby się torba podróżna, bo trzeba parę zabawek (w końcu jak dzieciak nie będzie się nudził to może nawet tym razem uda Nam się pogadać) ...bo trzeba mleko i butelki (taaaak wiem...trzeba było karmić piersią), bo ubrania na zmianę...(i tu długa niekończąca się lista kolejnych rzeczy).  Nie lubię pakowania tego wszystkiego.   Ciągle się zastanawiam czy aby na pewno wszystko mam i po pięć razy sprawdzam zawartość torby, za każdym razem tworząc w niej coraz większy burdel, bo żeby dostać się do tego co na spodzie torby trzeba przegrzebać całość doszczętnie. Wiecznie mam problem z upchnięciem się z rzeczami maluchów. Moja torba wózkowa kompletnie nie spełniała swojej roli. Mała, jednokomorowa, totalnie niepraktyczna. Upychałam więc wszystko w sto milionów różnych miejsc - a to do tej torby, a to do wózka, a co drobniejsze nawet po swoich kieszeniach. Oczywiście, że nigdy nie wiedziałam co gdzie mam.
W związku z tym jakiś czas temu na naszym FP zapytałam Was- naszych czytelników  o torbę, która pomieści WSZYSTKIE bibeloty- od kosmetyków po ubrania na zmianę. Ktoś nam wskazał BabyOno i to był strzał w dziesiątkę! Torba ideał!
Duża! Bardzo pojemna! Bardzo praktyczna! Ma to co kocham czyli wiele komór, przegródek, kieszonek, które pozwalają mi utrzymać wszystko w ładzie i składzie.
Z łatwością odnajduję w niej nawet drobne przedmioty . Nic nie znajduje się w przypadkowych miejscach. Nic nie leży na dnie torby, tylko w odpowiedniej przegródce, dzięki czemu znalezienie kremu ochronnego nie trwa 10 minut, a 3 sekundy.
Torba zmieści wszystko! Wszystko! Mówię to ja, która zabiera ze sobą 2 termosy, 2 komplety ubrań na zmianę, pół paczki pieluch i sto milionów innych, zwykle zbędnych przedmiotów.
Jestem pewna, że ta torba została zaprojektowana przez matkę. To więcej niż pewne! Nikt inny by nie przewidział naszych potrzeb w tak dużym stopniu.
No to teraz konkrety! Co torba ma? Z czego się składa? Co zawiera?
-2 kieszenie główne zapinane na ekspres, W każdej z nich przegrody na drobniejsze akcesoria typu pieluchy, chusteczki nawilżające czy kosmetyki.
-kieszeń przednia zapinana na ekspres z dodatkowymi mniejszymi kieszonkami -w środku oraz na zewnątrz  (również zapinane na ekspres) . Kieszeń zawiera tez mniejsze przegródki na drobne akcesoria.
-mała kieszonka boczna np na smoczek itp
-mata  do przewijania
-termoopakowanie do butelek - ofoliowane wewnątrz, dzięki czemu w razie wylania mleka, łatwo usuniemy zabrudzenia.
-foliowa saszetka np na książeczkę zdrowia dziecka lub inne dokumenty

Wymiary:
43x33x15

Cała torba wykonana jest ze śliskiego materiału. Każdą plamę, których przy żwawych dzieciakach nie brakuje, z łatwością z niej usuniemy.
Można ją nosić na ramieniu, w ręce lub doczepić do wózka (zaczep na klamry) .
Jesli mam doszukiwać się minusów to przyczepiłabym się jedynie dwóch rzeczy.
Mata do przewijania mogłaby być większa. Dla noworodka i małego dziecka jest ok, ale dla większych dzieciaczków już troszkę za mała.
Kolor, dość uniwersalny, ale dlaczego tylko jeden? Stanowczo polecam zwiększenie ilości wersji kolorystycznych :) I byłoby już całkiem idealnie :)
Jeśli poszukujecie torby idealnej, jeśli nie możecie pomieścić się w swojej torbie, jeśli ciągle wam brakuje miejsca to bardzo bardzo polecam!
Na dodatek jej cena nie zbija z nóg! Naprawdę jestem zaskoczona, bo niecałe 74 zł za tak pojemną i solidnie wykonaną torbę to nie jest dużo!
A znajdziecie ją tutaj: Torba spacerowa BabyOno