sobota, 13 grudnia 2014

Faceci....

Faceci...gatunek dziwny. Gatunek ze ślepotą wybiórczą. Widzą tylko to co chcą widzieć. Widzą bardzo dobrze co jest w domu nie zrobione....wróć!....widzą bardzo dobrze czego nie zrobiłyśmy MY (bo już np to, że łóżeczko dziecka od 3 miesięcy czeka na naprawienie, zakryła ślepota wybiórcza)!
Wpadają do domu z pracy i rzucają hasło: "Ale tu burdel. Co ty robiłaś cały dzień?".
Nic kochanie, NIC nie robiłam.
2 prania nastawiły się same, poprzednie pranie samo zdjęło się z suszarki i powkładało do szafek, naczynia same się pozmywały, obiad sam się ugotował, kurze same się pościerały, dzieci same się pobawiły, same sobie poczytały etc.
Nie widzą tego, że podłoga wymyta na błysk...była 10 minut temu...zanim dziecko starsze wylało sok, a dziecko drugie rozciapciało papkę warzywną. Nie widzą tego, że odkurzane było tego dnia 2 razy...po czym dziecko zjadło bułkę.  Racja, tego to akurat nie mają prawa widzieć, bo ja sama widzę czystą podłogę mniej więcej przez 10...góra 15 minut po umyciu czy odkurzeniu.  No chyba, że dzieciaki na emigracji u dziadków to jest szansa, że trochę dłużej.
Zauważą za to  małą pajęczynkę na żyrandolu czy porozrzucane po podłodze zabawki i znów rzucą mimochodem "Ale tu syf".
Już pomijam fakt, że zaraz po dzieciach największymi bałaganiarzami zwykle są właśnie faceci i wypadałoby chodzić za nimi i sprzątać.
Bo to wysiłek zbyt wielki włożyć swoje ubranie do szafy....łatwiej rzucić na podłogę, bo "jutro zakładam".
Bo to wysiłek zbyt wielki włożyć swój talerzyk do zmywarki...łatwiej ułożyć stertę i zaczekać aż SAMO się zrobi.....itd itd


Mężu....
Jak już to przeczytasz to wiedz, że doceniam, że mimo wszystko bardzo nam pomagasz. BO POMAGASZ! Doceniam, że ugotujesz, że dzieciaki zabawisz i Dziękuję Ci za to wszystko bardzo, bo mam świadomość, że nie każda Matka ma w mężu taką pomoc jak My w Tobie. Ale nie sugeruj, że nie zrobiłam"NIC", bo pojęcia o tym nie masz mój Drogi.
Kiedyś Ci pokażę jak wygląda Dom, w którym Matka nie robiła NIC cały dzień.



środa, 10 grudnia 2014

Torba idealna!

Wraz z pojawieniem się dzieciaków okazało się, że przygotowanie się na wyjazd, do choćby zwykłego sklepu nie kończy się na spakowaniu szczotki do włosów do torebki. Nagle okazało się, że na byle jakie wyjście do znajomej przydałaby się torba podróżna, bo trzeba parę zabawek (w końcu jak dzieciak nie będzie się nudził to może nawet tym razem uda Nam się pogadać) ...bo trzeba mleko i butelki (taaaak wiem...trzeba było karmić piersią), bo ubrania na zmianę...(i tu długa niekończąca się lista kolejnych rzeczy).  Nie lubię pakowania tego wszystkiego.   Ciągle się zastanawiam czy aby na pewno wszystko mam i po pięć razy sprawdzam zawartość torby, za każdym razem tworząc w niej coraz większy burdel, bo żeby dostać się do tego co na spodzie torby trzeba przegrzebać całość doszczętnie. Wiecznie mam problem z upchnięciem się z rzeczami maluchów. Moja torba wózkowa kompletnie nie spełniała swojej roli. Mała, jednokomorowa, totalnie niepraktyczna. Upychałam więc wszystko w sto milionów różnych miejsc - a to do tej torby, a to do wózka, a co drobniejsze nawet po swoich kieszeniach. Oczywiście, że nigdy nie wiedziałam co gdzie mam.
W związku z tym jakiś czas temu na naszym FP zapytałam Was- naszych czytelników  o torbę, która pomieści WSZYSTKIE bibeloty- od kosmetyków po ubrania na zmianę. Ktoś nam wskazał BabyOno i to był strzał w dziesiątkę! Torba ideał!
Duża! Bardzo pojemna! Bardzo praktyczna! Ma to co kocham czyli wiele komór, przegródek, kieszonek, które pozwalają mi utrzymać wszystko w ładzie i składzie.
Z łatwością odnajduję w niej nawet drobne przedmioty . Nic nie znajduje się w przypadkowych miejscach. Nic nie leży na dnie torby, tylko w odpowiedniej przegródce, dzięki czemu znalezienie kremu ochronnego nie trwa 10 minut, a 3 sekundy.
Torba zmieści wszystko! Wszystko! Mówię to ja, która zabiera ze sobą 2 termosy, 2 komplety ubrań na zmianę, pół paczki pieluch i sto milionów innych, zwykle zbędnych przedmiotów.
Jestem pewna, że ta torba została zaprojektowana przez matkę. To więcej niż pewne! Nikt inny by nie przewidział naszych potrzeb w tak dużym stopniu.
No to teraz konkrety! Co torba ma? Z czego się składa? Co zawiera?
-2 kieszenie główne zapinane na ekspres, W każdej z nich przegrody na drobniejsze akcesoria typu pieluchy, chusteczki nawilżające czy kosmetyki.
-kieszeń przednia zapinana na ekspres z dodatkowymi mniejszymi kieszonkami -w środku oraz na zewnątrz  (również zapinane na ekspres) . Kieszeń zawiera tez mniejsze przegródki na drobne akcesoria.
-mała kieszonka boczna np na smoczek itp
-mata  do przewijania
-termoopakowanie do butelek - ofoliowane wewnątrz, dzięki czemu w razie wylania mleka, łatwo usuniemy zabrudzenia.
-foliowa saszetka np na książeczkę zdrowia dziecka lub inne dokumenty

Wymiary:
43x33x15

Cała torba wykonana jest ze śliskiego materiału. Każdą plamę, których przy żwawych dzieciakach nie brakuje, z łatwością z niej usuniemy.
Można ją nosić na ramieniu, w ręce lub doczepić do wózka (zaczep na klamry) .
Jesli mam doszukiwać się minusów to przyczepiłabym się jedynie dwóch rzeczy.
Mata do przewijania mogłaby być większa. Dla noworodka i małego dziecka jest ok, ale dla większych dzieciaczków już troszkę za mała.
Kolor, dość uniwersalny, ale dlaczego tylko jeden? Stanowczo polecam zwiększenie ilości wersji kolorystycznych :) I byłoby już całkiem idealnie :)
Jeśli poszukujecie torby idealnej, jeśli nie możecie pomieścić się w swojej torbie, jeśli ciągle wam brakuje miejsca to bardzo bardzo polecam!
Na dodatek jej cena nie zbija z nóg! Naprawdę jestem zaskoczona, bo niecałe 74 zł za tak pojemną i solidnie wykonaną torbę to nie jest dużo!
A znajdziecie ją tutaj: Torba spacerowa BabyOno
















poniedziałek, 8 grudnia 2014

nie pozwólmy urosnąć robalom...


Nigdy nie byłam zwolenniczką sterylnego wychowywania dzieci. Nie mam świra na punkcie czystości. Nie biegam zrozpaczona za dzieciakami wykrzykując:
"Uwaaaaażaj, bo się ubrudzisz!",
"Nie grzeb w tym piasku, bo jest brudny!",
"Zobacz, już ubrudziłeś spodnie!" i tym podobne frazesy.  Nie! To nie ja!
Wszyscy dobrze wiemy, że dobra zabawa często wiąże się  z pobrudzonymi dzieciakami. Mówi się nawet, że " Dziecko brudne, dziecko szczęśliwe" .
Jednak trzymam się jednej złotej zasady! Po zabawie, po powrocie do domu od razu spacerkiem do łazienki i szorujemy dokładnie ręce.
Czy jest to powrót z podwórka, czy z miasta...ręce TRZEBA myć. Pozwala to zapobiegać różnym chorobom znoszonym z zewnątrz. Zwłaszcza, że dzieciaki mają tendencje wkładania rąk do buzi i zjadania tego, co np przytaszczyły z uchwytu sklepowego wózka czy z innych miejsc, które są narażone na dotyk miliona przypadkowych osób.
Równie ważne jest mycie rąk przed każdym posiłkiem i po każdym skorzystaniu z toalety.
Niby sprawa oczywista,  a jednak wciąż wiele Mam to ignoruje twierdząc: "Jak raz nie umyje to nic się nie stanie".
No pewnie, że nie...a potem drugi, potem trzeci, potem czwarty raz i Dziecko nie zdaje sobie sprawy jak istotna jest to kwestia. A czym skorupka nasiąknie za młodu....
Uczulam więc, że  należy na to zwracać szczególną uwagę i uczyć higieny rąk od pierwszych dni. Co za tym idzie....i my - Mamy, musimy świecić przykładem!
Bywa jednak, że pomimo naszych starań dziecko w pewnym momencie zaczyna się buntować i nie chce myć rączek. Starajmy się, aby nasze dziecko traktowało tę czynność jako zabawę, by kojarzyło ją z przyjemnością, a nie z przykrym obowiązkiem.

A jak je zachęcić?
-Zaopatrz się w mydło w płynie - dzieciakom  zwykle sprawia ono większą frajdę niż tradycyjne w kostce (choć wcale nie musi to być regułą)
-Zakup maluchowi ręczniczek z dziecięcym motywem np jakimś zabawnym zwierzęciem. Najlepiej jeśli dziecko samo wybierze sobie swój indywidualny ręczniczek.
-Dużo piany! To zawsze działa!
-Pośpiewajcie "Mydło wszystko umyje...", potańczcie, śmiejcie się!
-chwal! chwal! chwal przy każdym umyciu rąk!


Według badań UNICEF każdego z roku z powodu zaniedbań higienicznych rąk umiera 3,5 mln dzieci. Oczywistym jest, że w Polsce nie jest to problem na aż tak szeroką skalę, ale nie wolno nam go lekceważyć.

Czym dla Kuby są bakterie?  Opisuje je jako robale. Robale, które na początku są malutkie i niewidoczne. Rączki wg niego trzeba myć, by robale nie urosły i nie gryzły w rączki. Całkiem słuszna teoria :)
A jak widzą bakterie inne dzieci? Na to pytanie odpowie ten filmik :




*wpis sponsorowany

wtorek, 2 grudnia 2014

Who's driving?

 Lubicie zagadki? A Wasze dzieciaki?
Jeśli odpowiedź brzmi "TAK" to mam dla Was interesującą książkową propozycję.
"Kto prowadzi" lub jak kto woli "Who's Driving" , której autorem jest Leo Timmers.
Książka dla dzieciaków, w Polsko-angielskiej wersji językowej, dzięki której maluchy od najmniejszego osłuchują z tak z niezbędnym w dzisiejszych czasach j. angielskim.
Gratka dla fanów motoryzacji (czyt. mój Kuba - o czym wspominałam już przy okazji recenzji "Aut", Auto-moto" i "Na budowie" )
Cała książka opiera się na zagadce..."Kto prowadzi?". Dzieciaczek ma za zadanie dopasować kierowce do pojazdu.  Ćwiczy w ten sposób spostrzegawczość i umiejętność logicznego myślenia.  Potencjalnymi kierowcami są różnorodne zwierzęta - od kury po słonia. Każde z nich poprzebierane jest w ludzkie stroje, które podsuwają prawidłową odpowiedź na tytułowe pytanie.
Jak myślisz, czy twoje dziecko zgadnie kto prowadzi wóz strażacki, a kto limuzynę? Warto się przekonać. Książka bardzo rozbudza dziecięcą ciekawość i daje mnóstwo radości z rozwikłanej zagadki.
Autor wprowadził mnóstwo wyrazów dźwiękonaśladowczych.
Kuba ma zawsze niezły ubaw przy moim "pyr pyr pyr pyr". Naprawdę nie wiem co w tym śmiesznego ;) Synek z chęcią również sam naśladuje dźwięki wydawane przez pojazdy, co jest świetnym ćwiczeniem usprawniającym mowę.
Barwne ilustracje przyciągają wzrok i zachęcają do oglądania. Jako, że tekstu jest bardzo niewiele to myślę, że ta pozycja przypadnie do gustu także tym mniejszym dzieciakom ok 1 roku życia.

Zobaczcie sami jak to wygląda.















 Książkę znajdziecie tu: Wydawnictwo Babaryba - "Kto prowadzi?"