czwartek, 27 lutego 2014

Wielki powrót :)

Jesteśmy! Dominik w końcu przyszedł na świat. 21 lutego  był Nasz wielki dzień. Po 5h skurczy z krzyża i brzucha (fajowo co?)  mały wyskoczył z brzucha. Na szczęście same skurcze parte trwały zaledwie 15 minut.  Szczegółów chyba znać nie chcecie więc nie będę Was zanudzać :) Mały bohater ważył 3620g, mierzył 55 cm. Uzyskał 10 punktów w skali Apgar. Mamuśka dumna i szczęśliwa, że ma poród za sobą, że już nie musi czekać, odliczać i przede wszystkim, że może już przytulić swojego małego, zdrowego synka.  W poniedziałek wyszliśmy ze szpitala. Już w komplecie, we czwórkę wspólnie się docieramy i poznajemy od tych gorszych i lepszych stron. Przeżyliśmy  kilka trudniejszych chwil, ale wychodzimy na prostą. Problemy z laktacją wydają się być zażegnane.
Kubuś przepięknie przywitał malucha. Z uśmiechem i radością, ale i przedzierającymi się łzami tęsknoty za mamą. Też wyłam jak tylko go zobaczyłam...jak bóbr. To była nasza najdłuższa rozłąka.
Kubulinek tuli, całuje, woła mnie jak tylko usłyszy kwiknięcie malucha. Co prawda mięliśmy jedną scenę zazdrości, ale mam nadzieję, że to jednorazowa akcja wynikająca z rozdrażnienia. Tatuś też spisuje się na medal i ogromnie dużo nam pomaga. Dzięki niemu jestem w stanie teraz pisać tę notkę, bo inaczej raczej nie znalazłabym czasu na blogowanie.  Generalnie jestem bardzo pozytywnie nastawiona i wierzę, że wszystko będzie dobrze. Oby tylko nie dotknęły nas te przeklęte kolki....

Zdjęcia zdjęcia! Są! Nie wiele jeszcze, bo nie mamy do tego głowy, ale są.





 Chciałabym Wam przedstawić ogromnie praktyczny produkt. Ciekawy i oryginalny pomysł ułatwiający codziennie funkcjonowanie każdej matki.
Osłona do fotelika samochodowego.
Kojarzycie to drażniące przykrywanie fotelika czy wózka pieluchą tetrową, żeby dziecka nie raziło słońce? Jak macie dziecko to na pewno kojarzycie i nie wspominacie dobrze. Średnio prezentująca się i zsuwająca pielucha doprowadzała mnie do szału. Kuba oczy miał bardzo wrażliwe na słońce i bez osłony rady nie dało. Kupiliśmy nawet specjalną parasolkę, ale ta wyginała się we wszystkie strony przy jakimkolwiek wietrze i średnio spełniała swoją rolę. 

Osłonka którą Wam chcę pokazać to bawełniana, przewiewna tkanina wykończona polarem minky. Ochrania przed wiatrem i słońcem. Super sprawa np na wyjście ze szpitala (ale oczywiście i na późniejszych spacerach i wyprawach autem) gdy dziecko jeszcze nie odporne i boimy się by go nie zawiało.
Tkanina pozwala na dopływ tlenu, ale nie przepuści chłodnego, mroźnego wiatru,który jest najgroźniejszy dla zdrowia maluszka.
Ochraniacz wyposażony jest w specjalne rzepy, które montuje się do uchwytu od fotelika dzięki czemu nic nam nie spada, nie zsuwa się. Nie musimy co chwilę poprawiać, pilnować czy nie spada tak jak w przypadku tradycyjnego osłaniania pieluchą tetrową. Do tego ładnie wygląda. Wzór w Dinusie od razu przypadł mojemu większemu potworkowi do gustu. Uwielbia dinozaury ;)
Jedyna firma u której spotkałam ten produkt to Balu Balu. Nie widziałam by jakakolwiek inna firma miała w sprzedaży tego typu ochraniacze. Produkt jest bardzo praktyczny i u nas zagościł na liście ulubionych.
Oczywiście całość hand made. Uszyty z dokładnością i precyzją. Pasuje idealnie na foteliki z budą jak i te bez niej.  Bardzo polecam!
Nasz ochraniacz znajdziecie tu: ochraniacz w Dinusie
Zapraszam również na fanpage Balu Balu





środa, 12 lutego 2014

wyprawkowo - rożek/becik

Wciąż czekamy. Zaczynam 40 tydzień ciąży, a malucha ani widu ani słychu. Skurcze...owszem czasem postraszą, ale zawsze mijają i zwykle są słabe. Ja już jestem rozchwiana emocjonalnie. Z jednej strony nie mogę się doczekać, z drugiej ogarnia mnie przerażenie i panika. Jak to będzie? Czy sobie poradzę? Jak będzie wyglądał poród? Czy nie będzie komplikacji? Czy z małym wszystko ok?
Gwałtowne przejścia od płaczu przez śmiech aż do zdenerwowania stały się normalnością. No i spanie....Non stop spanie...Z tym sobie chyba najgorzej radzę, bo niestety przy moim 2-latku nie mogę się położyć kiedy chcę i na ile chcę. Kawę najchętniej piłabym hektolitrami, ale nie mogę i nie chcę małego zalewać kofeiną w dużych ilościach, więc ograniczam do niezbędnego minimum.
Brzuch już zdecydowanie niżej więc jest nadzieja, że to już niedługo. I tu znowu pytania. Do kogo będzie podobny? Jaki będzie duży? Czy urodzi się z włoskami czy łysiutki? :) No i ostatecznie...czy aby na pewno będzie chłopcem? :)

Ostatnie przygotowania.
Łóżeczko w końcu wstawiliśmy. Zakupiliśmy też nowy rożek dla malucha. Szkoda, że wciąż stoi pusty, ale wkrótce się doczekamy :)
Wiem wiem...jeszcze będziemy mieć dość i jeszcze zamarzę o tym by maluch wskoczył do brzucha z powrotem ;)


Przy Kubusiu rożka używaliśmy mało, bo było gorąco i wydawało nam się, że jest mu w nim za ciepło. Choć pewnie wcale nie było. Trochę żałuję, bo Kuby początki były ciężkie. Był dość niespokojnym noworodkiem, ciężko zasypiał. Być może własnie rożek, czy jak kto woli...becik, by nam pomógł.  Teraz planujemy używać więcej. Przynajmniej na samym początku.  Rożki  przecież odzwierciedlają dzieciaczkom stan brzuszkowy, w którym są ciasno otulone ścianami macicy. Dzięki nim maluch może poczuć jak wcześniej, w miejscu najbezpieczniejszym...jak w brzuszku, w którym spędził 9 miesięcy. Często istotnym elementem spokojniejszego snu malucha jest też delikatne unieruchomienie kończyn malucha. Podkreślam DELIKATNE. Osobiście nie jestem zwolenniczką bardzo ciasnego związywania malucha choć są różne przekonania i wcale nie mówię, że ta druga metoda jest zła.  Mi chodzi o to, by maluch po prostu nie machał bezwiednie i niespokojnie rączkami i nóżkami, drapiąc się przy tym.
 Bardzo zależy mi na tym by spał spokojnie i by czuł się jak najlepiej. To oczywiste. Nie znam Matki, której by na tym nie zależało. Mam nadzieję, że tak właśnie będzie i że łagodnie przejdziemy przez ten pierwszy - najtrudniejszy okres.

Kolejny ogromny atut stosowania rożków -  zwłaszcza dla niewprawionych, trochę wystraszonych rodziców - to bezpieczeństwo. Malutkie,  drobne i bardzo delikatne ciałko maleństwa często nawet nie wiadomo jak chwycić by przypadkiem nie zrobić krzywdy. Zwykle ta umiejętność przychodzi sama, ale jednak często pozostaje lęk. Zwłaszcza tatusiowie zwykle boją się, że chwycą zbyt mocno czy upuszczą. Rożek daje poczucie stabilności, usztywnia ciałko malucha i z łatwością można przenosić pociechę z miejsca na miejsce.

Rożek, który wybraliśmy dla naszego synka znajdziecie na fanpage: Pracownia Mamimade
Rożek w komplecie z otulaczem na butelkę, który uchroni nasze mleczko przed zbyt szybką utratą temperatury. Całość w cudny, marynarski wzór, który skradł moje serce od pierwszego wejrzenia. Choć raczej bym nie chciała by syn był marynarzem i wypłynął mi na szerokie wody na długie miesiące ;)
Rożek zapinany na rzep, ozdobiony dodatkowo  kokardą, która dodaje całości uroku.
Zerknijcie koniecznie do Mamimade. Nie przegapcie tych cudnych projektów, które tworzą. Nie mogę się napatrzeć na ich etui na kredki,  na poduchy do siedzenia, na stołowe podkładki do nauki savoir-vivre dla dzieci czy fartuszki z czapeczkami dla małych kucharzy. Cuda! Świetne pomysły zrealizowane z dużą pasją i zaangażowaniem. Tak lubimy!
Poza tym pościele, poduchy w przeróżnych wzorach i kolorach. Do zakochania!