sobota, 8 czerwca 2013

przybijany poprawiacz humoru

Wpis pisany przez trzy dni na raty, bo...

Dziecko chore...dom stoi na głowie.
Wszystko obraca się wokół cierpiącego maluszka.
Nie mogę patrzeć na to.
Pierwszy raz w życiu moje dziecko nie ma siły na harce i chichotki.
Nie było tak chore jeszcze nigdy, a może to dopiero początek? Oby nie.
Tymczasem ja, jak tylko mogę próbuję mu umilać czas, by choć na chwilę zapomniał o bólu i zmęczeniu.
Gdy gorączka wysoka to nawet palcem się ruszać nie chce, a co dopiero bawić.
Na szczęście od czasu do czasu gorączka leci w dół i wtedy w grę wchodzi nasz umilacz, pocieszyciel, zabawiacz i bólozapominacz

Zabawka, na którą gdy tylko spojrzałam w sklepie, to wiedziałam, że przypadnie do gustu mojemu artyście.
Zabawka, która łączy w sobie 2 rzeczy, które mój synio lubi robić najbardziej.
Przybijanka z ksylofonem z Pinkorblue.pl










Nie pomyliłam się. Zabawka trafiła do nas jak jeszcze Kuba był zdrowy. Dla odmiany wtedy Matka była chora i potrzebowała odrobiny spokoju. Przybijanka mi go zapewniła.
Kolorowa, drewniana zabawka od razu zachwyciła mojego malucha. Jak tylko ją zobaczył pierwszy raz, to szybciutko do niej podbiegł i został...na długo...baaaardzo długo. Zabawka go wchłonęła a dziecko zniknęło.
Po uderzeniu młoteczkiem, spadające drewniane kuleczki turlają się po ksylofonie wydając gamę dźwięków i lecą...pod łóżko :) Każde uderzenie i spadająca kuleczka wywołuje salwę głośnego hahahah hihihih. Nawet turlająca się i uciekająca pod wspomniane łóżko go bawi, bo przecież fajnie jest kulkę poganiać po pokoju :)
Zabawka ma wiele zalet i walorów edukacyjnych.
Ksylofon można wyciągnąć ze środka i może stanowić odrębną zabawkę, rozwijając słuch małego muzyka. Dziury na kulki oznaczone są ich kolorami, dzięki czemu dziecko może uczyć się dopasowywania, rozpoznawania kolorów.
Wyrabia w dziecku precyzję ruchu poprzez celne uderzanie młoteczkiem w kulki oraz układanie kulek w dziury.
Kreatywność mojego dziecka mnie czasami powala. To że bawił się tym jako przybijanką i ksylofonem to normalne. To, że kulkami można grać w piłkę to też normalne, ale żeby zrobić sobie z przybijanki jeździk? Na to bym nie wpadła:) Jednak widać dla chcącego nic trudnego :D
Zabawka prawie w całości wykonana z drewna, jedynie końcówka młotka wykonana jest z plastiku.

Teraz, gdy jest chory, równie chętnie po nią sięga i naprawdę pomaga nam znosić ciężkie chwile.
Ciężko jest go zając czymkolwiek i jakoś rozbawić, a przybijanka daje radę. I wciąż mu się nie znudziła. Zapewne dzięki jej wielozadaniowości. Polecam
A zakupić przybijankę można tu: (KLIK)

11 komentarzy:

  1. Pomysł naprawdę bardzo ciekawy. Takiej wersji jeszcze nie widziałam. Podoba mi się, ale nie jestem fanką zabawek z młotkiem. Przynajmniej na razie, kiedy Maluch nie kuma, że młotkiem walimy tylko tam, gdzie należy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kubie na szczęście jeszcze się nie zdarzyło uderzyć nim złowieka. Te kulki na tyle zwracają uwagę, że skupia się na nich

      Usuń
  2. <3 widze, ze domek jeszcze stoi i ma sie dobrze ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a nawet bardzo dobrze :) Kuba go tylko poobklejał naklejkami :)

      Usuń
  3. Bardzo lubimy drewniane zabawki - a ta wygląda na bardzo kreatywną :)))I najważniejsze - że "zajmuje" :)))

    OdpowiedzUsuń
  4. życzę bardzo dużo zdrówka!
    a zabawka wydaje się fajna i bardzo dobrze, że pozwala zapominać o byciu chorym :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale rewelacyjna zabawka!:) Myślę,że sama bym miała niezły ubaw przy niej haha:)
    Życzę dużo zdrówka dla maluszka:)
    Pozdrawiam i zapraszam do nas:)

    OdpowiedzUsuń

Zostaw ślad po sobie. Chętnie poznam Twoją opinię.