Cudnie małemu było kąpać się w basenie pełnym wody. Basen potrafił rozbawić nawet najbardziej marudnego Pisklaka.
Zazdrościłam...naprawdę zazdrościłam mojemu dziecku, że się tak beztrosko pluskało podczas gdy ja smażyłam się w 40 stopniach, tylko się przyglądając i pilnując by moje dziecko nie zaczęło nurkować. A zdarzało się. Jak można zanurkować w 10 cm wody? Dla chcącego nic trudnego. Dziecko poradzi sobie ze wszystkim, wykorzystując każdy ułamek sekundy nieuwagi mamy.
(Teraz jesteśmy na etapie: "O! Mama nie patrzy, idę się wspiąć na fotel!)
Lato się skończyło, nie ma co rozpamiętywać. Ale basen nie poszedł do małego kartonowego pudełka, żeby za rok wyciągnąc go w stanie (zapewne) nie do użytku. Teraz mamy basen w domu!
Zazdrościłam...naprawdę zazdrościłam mojemu dziecku, że się tak beztrosko pluskało podczas gdy ja smażyłam się w 40 stopniach, tylko się przyglądając i pilnując by moje dziecko nie zaczęło nurkować. A zdarzało się. Jak można zanurkować w 10 cm wody? Dla chcącego nic trudnego. Dziecko poradzi sobie ze wszystkim, wykorzystując każdy ułamek sekundy nieuwagi mamy.
(Teraz jesteśmy na etapie: "O! Mama nie patrzy, idę się wspiąć na fotel!)
Lato się skończyło, nie ma co rozpamiętywać. Ale basen nie poszedł do małego kartonowego pudełka, żeby za rok wyciągnąc go w stanie (zapewne) nie do użytku. Teraz mamy basen w domu!
Żaba w skutek nadmiernego opalania nie zrobiła się brązowa a lekko zbladły jej rumieńce. Język z czerwonego stał się biały, chorowity. Jakieś skutki uboczne muszą być.
To nie jedyny dmuchany przedmiot, który u nas zagościł. Jak mały skończył gdzieś 8 miesięcy i zaczął popitalać na czterech to trzeba było coś wymyślić, żeby można było w spokoju wyjść do ubikacji bez obaw że po powrocie zastanie się dziecko i dom w stanie totalnej demolki. Z pomocą miał przyjść dmuchany kojec.
No i wszystko fajnie, sympatycznie. Kojec przyzwoity, bezpieczny. Dziecko mogło w nim szaleć do woli i nie było szans, żeby coś mu się w nim stało. Nie miał możliwości wyjścia (jako 8 miesięczne dziecko. Teraz... kto wie...może i by sobie poradził jakby bardzo, ale to bardzo się postarał). Kojec był wyposażony w siateczkę przez która dziecko mogło podglądać , a także Mama miała wgląd do szkraba. Do tego młoteczek z kulką w środku i dwie wiszące grzechotki stanowiły nie małą atrakcję. I wszystko byłoby super gdyby nie fakt, że kojec służył nam tylko miesiąc. Potem najzwyczajniej poszedł na zgrzewie i właściwie był do wywalenia, bo nie dało się go naprawić dołączoną do zestawu łatką. Pomyślałabym, że mięliśmy pecha, ale wiem, że nie jesteśmy jedynym przypadkiem z takim samym problemem przy tym kojcu. No cóż. Bywa. Młoteczek też już ma dziurkę. Z kojca pozostały tylko grzechotki na pałąku, którymi w sumie mały bawi się do tej pory ;) Dobre chociaż to za te i tak wydane 50 zł
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw ślad po sobie. Chętnie poznam Twoją opinię.